Na początku grudnia marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że przed Świętami Bożego Narodzenia w izbie niższej odbędzie się ekumeniczne spotkanie opłatkowe, w czasie którego posłom towarzyszyć będą duchowni „wszystkich wyznań chrześcijańskich w Polsce”.

- „Żeby ci z nas, którzy wierzą, mogli refleksję w tych dniach wzbudzić, a ci którzy nie wierzą, mogli podzielić się opłatkiem i dobrze sobie życzyć przy dźwiękach polskich kolęd”

- powiedział.

W wywiadzie dla Dziennik.pl do sprawy odniósł się ks. prof. Andrzej Kobyliński, który przyznał, że osobiście jest przeciwnikiem organizowania takiego wydarzenia w polskim Sejmie.

- „W obecnej wojnie politycznej on szkodzi religii, staje się pustym obrzędem, traci swą religijną moc i powagę. Z jednej strony nie wyobrażam sobie opłatka sejmowego wśród polityków, którzy siebie nawzajem szczerze nienawidzą. Ostatnie obrady to przecież hejt, cyrk, pogarda, nowe afery, lobbyści itp. To nie ma nic wspólnego z wiarą i moralnością”

- stwierdził stanowczo.

- „Nowa większość parlamentarna podkręca wrogie emocje, zapowiada eskalację wojny polsko-polskiej, kieruje się poczuciem zemsty, lekceważy fakt, że Ukraina może przegrać wojnę z Rosją. Dlatego warto zawiesić opłatek w Sejmie na kilka lat. W klimacie brutalnej walki o władzę i pieniądze on nie ma sensu. Nie można robić cyrku z religii”

- dodał.

Przyznał jednak, że z drugiej strony większość posłów wierzy w Boga, wobec czego mają prawo do publicznych praktyk religijnych i spotkania opłatkowego w Sejmie. Zastrzegł przy tym, że nie wierzy, by takie spotkanie mogło być przełomem w jakimś procesie pojednania.

- „Pojednanie to poważna sprawa, która wymaga czasu i dobrej woli. W obecnej sytuacji opłatek w Sejmie będzie pustym obrzędem religijnym bez większego znaczenia i nie będzie miał żadnego praktycznego przełożenia na zmniejszenie poziomu agresji i nienawiści”

- ocenił filozof.

Kierownik katedry etyki UKSW w Warszawie odniósł się również do głośnych zapowiedzi rewolucji w stosunkach państwa i Kościoła. Podkreślił, że sam takiej rewolucji się nie spodziewa, ale przyznał, iż wśród duchownych widać pewne „wyciszenie, niepewność, oczekiwanie”.

- „Najlepiej pokazało tę zmianę przyjęcie ustawy dotyczącej finansowania in vitro ze środków publicznych. Należy zauważyć, że refundacja in vitro nie spotkała się ze sprzeciwem ze strony 200 biskupów Kościoła katolickiego. Prawie nikt z nich tego faktu nie komentował. Coś się zmieniło. W przeszłości w podobnych sytuacjach komentarzy biskupów byłoby co niemiara. Po 15 października klimat się zmienił tak radykalnie, że przyjęto ustawę o in vitro przy milczącej akceptacji hierarchii kościelnej. Warto tę zmianę odnotować”

- zauważył.