W maju 2024 roku Tomasz Szmydt zniknął z Polski i wkrótce potem poprosił o azyl polityczny na Białorusi. Jak twierdzą białoruskie media państwowe, był on rzekomo prześladowany w Polsce z powodów politycznych. Wkrótce po przybyciu na Białoruś, Szmydt zaczął udzielać wywiadów białoruskiej agencji informacyjnej BelTA, gdzie otwarcie krytykował sytuację w Polsce, kreując się na ofiarę politycznej nagonki.
W Polsce były sędzia jest oskarżany o długotrwałe kontakty ze służbami wywiadowczymi Białorusi i Rosji. Grozi mu dożywocie za działalność szpiegowską, której miał się dopuścić w trakcie swojej pracy w sądownictwie.
Po uzyskaniu obywatelstwa Białorusi Tomasz Szmydt wyraził publicznie swoje uznanie dla prezydenta Aleksandra Łukaszenki i Białorusinów.
– „Bardzo się cieszę. To dla mnie niezwykle ważne. Wasz Prezydent jest dobrym i mądrym człowiekiem. Białorusini to uczciwi ludzie, którzy nigdy nie mieli problemu z tym, że jestem Polakiem” – powiedział Szmydt w rozmowie z BelTA.
Deklarował, że czuje się teraz bardziej Białorusinem niż Polakiem i chce pracować na rzecz budowania stosunków między Białorusią a Unią Europejską.
Obecnie Szmydt pracuje w białoruskiej agencji rządowej BelTA, gdzie tworzy materiały promujące propagandową narrację na temat Polski i Unii Europejskiej. Jego działania wpisują się w strategię medialną reżimu Łukaszenki, który często wykorzystuje tego typu „dezerterów” do budowania wizerunku Białorusi jako kraju rzekomo chroniącego prawa człowieka.
Tomasz Szmydt nie jest pierwszym Polakiem, który trafił na Białoruś w kontrowersyjnych okolicznościach. W grudniu 2021 roku Emil Czeczko, były żołnierz Wojska Polskiego, zdezerterował na Białoruś, oskarżając Polskę o rzekome zbrodnie na migrantach na granicy. Jego historia zakończyła się tragicznie – w marcu 2022 roku znaleziono go martwego w jego mieszkaniu w Mińsku.
Przyznanie obywatelstwa Tomaszowi Szmydtowi to kolejny element gry politycznej prowadzonej przez reżim Łukaszenki. Choć Białoruś przedstawia go jako ofiarę prześladowań politycznych, w Polsce, jego "dokonania" są traktowane jako zdrada stanu.